wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział.2.

*Tyler*

Godzina 18:00, a ja jeszcze nie gotowy?! Przecież impreza zaczyna się za pół godziny! Wiadomo, ja jak zawsze będę wystrzałowo wyglądać. Tym bardziej, że jest to impreza u największego playboy'a w mieście. Przynajmniej tak o nim mówią. Nie znam go zbyt dobrze, mijamy się czasami na korytarzu i przyznam, jest dość niezły. Przypuszczam, że jesteśmy jak dwie krople wody. Można przyznać, że jestem bi, ale chyba bardziej wolę facetów. Na szczęście żyję w kraju, w którym tolerancja jest na pierwszym miejscu. 
Okej, co by tu ubrać? Stawiam na flanelową koszulę, jeansowe spodnie, nike i oczywiście moje kochane dwa kwadraciki. Rozchodzi się o okulary rzecz jasna. 
Idę do łazienki wziąć odświeżający prysznic i ułożyć jakoś te potargane włosy. Skończyłem się szykować. Po dwudziestu minutach byłem gotowy do wyjścia, gdy w mojej kieszeni coś zaczęło wibrować. Dostałem sms od Mike'a o treści 

"Jeżeli wybierasz się na imprezę, a tak na pewno jest, to będę pod Twoim domem za pięć minut. Tak, mamy Daniels'a."

Gdzie Tyler, tam i "Jack Daniels". To jest najlepsze whisky pod słońcem. Dobra, jestem gotowy, mogę schodzić na dół. Wziąłem jeszcze kluczyki z mieszkania i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych. Tak jak było napisane w danym sms'ie, Mike siedział w swoim nowiutkim BMV i na mnie czekał. 
Wsiadając do samochodu przywitałem się z przyjacielem i ruszyliśmy. W radiu leciała współczesna muzyka. Słońce powoli zachodziło, więc wieczorny, letni krajobraz był bardzo przyjemny do oglądania. Po dziesięciu minutach byliśmy pod rezydencją Sivan'ów gotowi na imprezę. Już z oddali było słychać głośnie brzmienie basów. Ludzie bawili się w ogrodzie na świeżym powietrzu. Puszki już znajdywały się na trawniku. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę otwartych drzwi. Wszyscy bawili się w najlepsze. Wchodząc do pierwszego pomieszczenia, zatkało mnie. Z zewnątrz dom nie robił wielkiego szału. Nie mówię, że jest brzydki, ale skromny. A w środku? Luksus. Dom był wielki i nieziemski. Każde pomieszczenie było ogromne. Wchodziliśmy głębiej, szukając jakiegoś miejsca, żeby usiąść. W kuchni znajdował się mały barek i wtedy zobaczyłem...


*Troye*

Jest idealnie! Laski, pijaństwo, dopalacze. Ale to przecież nie jest mój świat! Taa, mogę tak sobie wmawiać. Sam sobie wybrałem drogę, którą będę się kierował. Nie wyjdę z tego bagna. Muszę się z tym światem pogodzić. Przy barku zauważyłem mojego przyjaciela i jego towarzysza, którego nie miałem okazji poznać. Podchodzę do nich i nagle widzę znajomą twarz. Wtedy zobaczyłem go. Średniego wzrostu blondyna. Miał idealnie dobrany do niego ubiór i naprawdę wyglądał bardzo kusząco w okularach o kwadratowej oprawie. Skądś go znam.
-Siema stary! - krzyknął w moją stronę Mike i przytuliliśmy się po męsku. - To jest Tyler. Z nim zawsze imprezy są udane. 
Widziałem w oczach chłopaka dziwne spojrzenie. Wyglądał na zaniepokojonego. Podałem mu rękę, którą po chwili uścisnął.
-W takim razie witam. Napijecie się czegoś? Tequila, Sobieski, Daniels..
-Tequile poproszę. - odpowiedział przerywając mi Mike.
-Tequila raz, a dla Ciebie? - skierowałem pytanie do chłopaka stojącego obok.
-Daniels. - odpowiedział krótko.
Poszedłem za ladę w celu przygotowania drinków. Po skończeniu podałem towarzyszom dane napoje. Spojrzałem na Tyler'a. Wyglądał na zadowolonego pijąc zawartość kieliszka. 
-Fan Daniels'a? - ponownie skierowałem pytanie do blondyna. 
-Oczywiście. Bez niego nie ma dobrej imprezy. - odpowiedział bez chwili namysłu.
-Muszę przyznać Ci rację.
Myślę, że impreza będzie udana. 

________________________________

I kolejny rozdział za nami. Myślicie, że Tyler zainteresował Troye'a? Jakbyście widzieli dalszy ciąg wydarzeń? Możecie podawać swoje pomysły. Może któreś z nich dodam do kolejnego rozdziału? Motywujcie ludziska! 






wtorek, 19 maja 2015

Rozdział.1.

*Troye*


Ooo tak.. Dziś jest idealny dzień na łowy. Wiadomo jakie. Tylko, żeby osiągnąć cel, trzeba idealnie wyglądać. Czemu? Haloo, mamy XXI wiek?! Teraz się nie liczy charakter, cudowny uśmiech, tylko melanże, cycki i głupota. Niestety.. Nie, nie jestem typowym "playboyem", ale lubię te perfumy. To byłby cud, gdyby w moim mieście znalazła się osoba z ciekawą osobowością, z rozumem, charyzmą. Właśnie, cud. Taka nie istnieje, a jeśli, to tylko patrzy się na to, czy twoi rodzice są nadziani i czy masz idealną dupę oraz buźkę. Czyli nie, nawet mądre nie są mądrymi. W tych czasach trzeba udawać kogoś kim się nie jest. To jest przykre. Załamujesz samego siebie. To jest jak uzależnienie. Jeżeli już przez dłuższy czas udajesz kogoś innego, cały czas i nie potrafisz przestać, to jesteś od tego uzależniony. Uzależniony od kłamstwa. No cóż, bądźmy realistami. Co my tu mamy..
Powoli, nie śpiesząc się podchodzę do szafy. Wyciągam jeansową koszulę, czarne, znoszone spodnie z dziurami w niektórych miejscach i moje ulubione nike. Gotowe. Nie, jeszcze tylko.. Włosy. Wchodząc do łazienki zauważyłem coś dziwnego. Światło się nie świeci. Aa, no tak. Rodzice przecież wyjechali na miesiąc. Dom jest pusty, ludzie jeszcze istnieją. Można urządzić domówkę, czy coś. W takim razie dzwonimy do Michaela*. 

*Rozmowa telefoniczna*
-Siema stary, co tam?
-Siema, ymm.. Masz jakieś plany na dziś wieczór?
-Woow, Wow! Chwila.. Czy ty?..
-Pogrzało Cię?! Słuchaj, rodzice wyjechali i mam wolną chatę. Może urządzimy jakieś małe melo?
-Koleś, nie strasz mnie! Już się robi. Wszyscy będą za dwie godziny.
-Dzięki stary, na razie.
-Cześć
*Koniec rozmowy*

Właśnie dlatego, gdy mam urządzić imprezę pierwsze co robię, to dzwonię do niego. On skołuje najlepszych ludzi w mieście w ciągu dziesięciu minut. Największym plusem jest to, że umie ogarnąć dobre procenty. Impreza będzie udana.
 __________________

 *Michael - stary kumpel Troya. 

I co, może być? Coś mi się wydaje, że to jest pierwszy, polski blog o Troyu oparty na opowiadaniu. Mam zaplanowanych dużo niespodzianek co do przebiegu całej historii. Czytajcie, komentujcie.. Do dzieła!!